W świecie odpadów - między ekologią a "eko-terroryzmem"

Całkiem niedawno, rozpoczęło się sprzątanie tzw. "Wielkiej Pacyficznej Wyspy Śmieci" - jednego z najbardziej widocznych skutków ubocznych globalnego konsumpcjonizmu. Projekt szczytny, aczkolwiek spotykający się z krytyką. Wiele osób ma obawy, że działania projektu The Ocean Cleanup odwrócą uwagę od rzeczywistego problemu, jakim jest używanie plastiku w ogóle. Skoro przecież mamy technologię, która może zebrać znaczną część plastiku z wód oceanicznych, nie trzeba się tym zbyt wcześnie przejmować. Fakt jest taki, że pływające po wodach wyspy odpadów istnieją i wypadałoby coś z nimi zrobić, zanim oceany wyglądać będą rodem jak z "Solaris" Lema, przypominając jedną wielką galaretę, dzięki żyjącym na plastikowych odpadach bakteriom. Można się jednak zastanawiać, co z tym plastikiem zrobić.
Co jakiś czas dowiaduję się o tym, w jaki sposób biedna Afryka radzi sobie z nowoczesnością. Oprócz tego, że powstają w niej centra edukacji i świetne fintech'y, na uwagę zasługuje też fakt, jak postępuje się w Afryce z odpadami. Afryka jest kontynentem, do którego trafia nie tylko pomoc z bogatych krajów zachodu. Trafiają tutaj również wytworzone w Europie dobra konsumpcyjne. Ogromna liczba żyjących w Europie imigrantów z Afryki, jest nie tylko dostarczycielami dochodu dla rodzin na rodzimym kontynencie, ale także starych telewizorów, wystawianych przez Europejczyków na śmietnik. Można by to odbierać, jako rodzaj rycyklingu gdyby nie fakt, że w przypadku gdy nie działają, bardzo często trafiają tam, gdzie najtaniej i najszybciej można się ich pozbyć, czyli po prostu do środowiska naturalnego. Środowisko z tym pozbywaniem się ma problem - nie jest w stanie wyrzucić plastiku. Najlepiej więc byłoby, gdyby posprzątał ten, który naśmiecił, czyli człowiek.
Właśnie w Afryce, dla której jednym z najistotniejszych zasobów jest środowisko naturalne, a nie w najbardziej rozwiniętych krajach, powstają bardzo interesujące rozwiązania. Jednym z nich jest budowa dróg i chodników z plastiku. Wiele serwisów podawało w ubiegłym roku informację o rozwiązaniu inżynierów z Ghany, którzy z mieszanki plastikowo-piaskowej, wytworzyli bloczki, służące do budowy chodników oraz naprawy nawierzchni dróg. Technologia ta, zapewne pozwoliłaby na wykorzystanie znacznej części pacyficznej wyspy śmieci. Zresztą materiałów do budowy dostarczamy codziennie w zastraszających ilościach. Być może w przyszłości, podobne przedsięwzięcia pomogą uczynić z Afryki bardzo konkurencyjnego gracza w światowej gospodarce. Tym bardziej, że żadne z państw afrykańskich nie jest przodującym konsumentem wzrostu światowego bogactwa, a tam gdzie pieniędzy jest mało, poszukuje się tanich rozwiązań. Być może to właśnie Afryka ma szanse stać się liderem zmian w budowaniu infrastruktury?
Zastanawiając się nad wykorzystaniem odpadów do produkcji energii oraz budowy infrastruktury, zacząłem myśleć o ewentualnych skutkach ubocznych. Sam pomysł zastosowany w Ghanie jest być może częściowym rozwiązaniem problemu zaśmiecania przez ludzi środowiska naturalnego. Przede wszystkim jednak, aby maksymalnie efektywnie wykorzystać odpady, ludzie musieliby po prostu nabrać nawyku ich segregacji. Istnieją przecież także inne możliwości, jak chociażby przetworzenie plastiku w ropę naftową, polegające na odwróceniu procesu chemicznego. Również w naszym kraju stosuje się rozwiązania podobne w założeniach do afrykańskich.
Kolejną kwestią, tym razem w obszarze wykorzystania plastiku do budowy i kształtowania infrastruktury, jest trwałość tej infrastruktury i koszty jej wytworzenia. Nietrudno sobie wyobrazić różnice w natężeniu ruchu drogowego pomiędzy Afryką a Europą, czy Stanami Zjednoczonymi. W krajach, gdzie przemieszcza się dużo pojazdów, infrastruktura drogowa musi być na tyle trwała, aby wytrzymywała chociażby ruch samochodów ciężarowych, przewożących codziennie znaczne ilości towarów w celu zaopatrzenia miast w żywność i produkty przemysłowe, a przedsiębiorstw w materiały. Nie posiadam dokładnych danych na temat właściwości materiałów stosowanych w obydwu przypadkach. Wiem jednak, że samo wytworzenie, nawet odpowiednio trwałego materiału, nie jest jedynym kosztem. Trudno sobie wyobrazić budowę drogi z bloczków. O ile takie rozwiązanie może sprawdzać się w mało ruchliwych częściach miast, o tyle budowa drogi, chociażby gminnej, trwała by długo i pochłaniała pieniądze związane z tym czasem (wynagrodzenia, wynajem sprzętu, itd.), a do tego powstałaby droga, której elementy prawdopodobnie po prostu by się rozjeżdżały pod wpływem zwiększonego ruchu. Z drugiej strony, przygotowanie i wykorzystanie technologii topienia plastiku w miejscu docelowym tak, aby droga stanowiła jednolitą powierzchnię, przyniosłoby zapewne jeszcze większe szkody dla środowiska naturalnego i bardziej kojarzy mi się z "eko-terroryzmem" i paleniem opon na otwartym powietrzu, niż z ekologią.
Jest jeszcze jedna kwestia, związana z wykorzystaniem plastiku w celach budowlanych. Jest pewne zjawisko, o którym informuje się poruszając kwestię zanieczyszczenia mórz. Otóż plastik rozkłada się bardzo długo. W zależności od rodzaju, nawet do 1000 lat, ale... to nie wszystko. Rozkładanie się plastiku, to stopniowe rozbijanie go na małe drobiny, tzw. mikroplastiki, które przenikają z kolei do środowiska naturalnego, a następnie łańcucha pokarmowego, zwyczajnie trując jego kolejne ogniwa, chociażby przez zawartość Bisfenolu-A. Rozwiązania proekologiczne, przy obecnym stanie gospodarki i środowiska, nie są więc kwestią prostą i aby naprawdę działały, muszą być odpowiednio przygotowane i wdrażane.

Źródła: 
theoceancleanup.com
spalarnie-odpadów.pl
Wikipedia

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Hyperloop - kiedy czas na Europę?

O ile można "ulepszyć" człowieka?

Czy tylko Hyperloop?